Nie mam bladego pojęcia co z tego wyjdzie, bo mebel, który wzięłam na warsztat opiera mi się z całych sił, ale mam nadzieję,że satysfakcja z efektu ( który może za miesiąc będzie już widoczny :) ) będzie adekwatna do ogromu włożonej pracy.
Tak jest ! Na warsztacie znalazł się stary drewniany fotel bujany. W pierwszej wersji kilka lat temu miał służyć mojej siostrze i jej nowo narodzonej córeczce. Nieszczęśliwie został on wtedy "dopasowany" kolorystycznie do jej mebli i zmasakrowany farbą w kolorze bardzo ciemnego brązu. Farbą "niezdzieralną", nie poddającą się opalaniu tudzież preparatom do usuwania farb :) Nie pamiętam czym został konkretnie potraktowany, ale wiem jedno... taką farbą można by zabezpieczać nawet okręty hehe :)
Poniżej zdjęcia z pierwszymi próbami walki :)
W międzyczasie szarpaniny z fotelem "popełniłam" jeszcze dwie stare ramy od marnych reprodukcji niespecjalnej urody obrazów, które w czasie sprzątania garażu zostały zakwalifikowane jako "do wyrzucenia" oraz przedziwaczną konstrukcję pseudo ozdobną do salonu wykonaną z uschniętych łodyg rdestu, sznurka, uschniętych koszyczków kwiatowych i odrobiny białej farby. Może nie jest to kunszt florystyczno dekoratorski z najwyższej półki, ale całość jakoś wtapia się chwilowo w miejsce, w którym zostało owe "dzieło" ustawione.
Nie wiem jeszcze gdzie zawisną ramy. Może nad naszym elektrycznym kominkiem, który też mam nadzieję w najbliższym czasie odmienić. Może na ścianie nad kanapą... na razie stoją sobie i czekają na swoje 5 minut.
I na koniec postanowiłam ustawić dekorację stolika, która wniosła wiosnę do naszego salonu.